yapi
Dołączył: 01 Mar 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/4
Skąd: ze spodni Ruizy
|
|
*stwierdza, że co jej szkodzi*
Czerwony Kapturek, wersja j-rockowa.
Tylko proszę, ładnie proszę, nie bijcie za to co ja zrobiłam z niektórymi. Dla pocieszenia, to jest coś jak przedstawienie. J-rockerzy to aktorzy i są tylko poprzebierani... w takie coś piżamko-podobne, jak np. Vidoll mieli. xD Oprócz Hizusia, Maniusia, Zero, Koziego i Szyszka ofc. Miłego czytania. Pisane z Rain na gg, trochę też pomagała xD [wczoraj pisane. xD]
Pewnego słonecznego dnia, bardzo, ale to bardzo gorącego, Hizumi biegał sobie przed domem próbując złapać Kirito!Kurę kiedy w pewnym momencie usłyszał wołanie Shinyi!mamy
-Hizuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuś!
Hizumi natychmiast zostawił biedną kurę w spokoju i poleciał do domu.
-Weź ten koszyk, babcia dzwoniła, że się jej skończyło piwo, weź jej też te lekarstwa na głowę, żeby nie myślała ciągle że jest wokalistą Malice Mizer.
Hizus wziął od mamy koszyk popatrzył z tęsknota na Kirito!Kurę i poleciał w stronę ciemnego i złowieszczo szumiącego lasu.
Mama Szyszek krzyknęła za nim jeszcze, żeby uważał na wilka i inne niebezpieczne potfory, ale Hizuś już nie słyszał. Szedł przez las podziwiając różne hm... ciekawe kształty drzew. Nagle zachciało mu sie popatrzeć, co oprócz wymienionych wcześniej rzeczy mama zapakowała do koszyczka. Odsunął serwetkę w gołe panienki i jego oczom ukazało się całe, duże pudełeczko czekoladek z guaraną i paczka prezerwatyw o smaku malinowym. Hizumi patrzył przez chwilę na czekoladki, po czym stwierdził że babcia i tak nic nie zauważy. Usiadł na jakimś pniu i delikatnie odpakował pudełko. Wziął pierwszą czekoladkę, przyjrzał się jej i wsadził do buzi... smak miała.. ciekawy po chwili Hizuś poczuł jak całkowicie się rozluźnia. Wpadł w iście.. iście godowy nastrój. Wsunął jeszcze jedną czekoladkę i podniósł siedzenie, z zamiarem wypełnienia swojej misji. Przechodził między drzewami, taki całkiem rozluźniony, nawet nie zauważył, że zboczył ze ścieżki do babci. Kiedy w końcu wpadł na jakieś...dziwne drzewo, skapnął się, że w ogóle nie wie gdzie jest, i chociaż godowy nastrój nadal nie mijał, Hizuś zrobił się troszkę smutny. Teraz nie dostarczy rzeczy dla babci na czas! Nagle usłyszał, jak coś podejrzanie szura za jego plecami. Odwrócił się, ale widział tylko jakieś krzaczki. Jeden z krzaczków podpełzł do drugiego.
-ej, Kyo, co robimy? na całość, gra wstępna czy może jakieś tortury?
-może jakaś gra wstępna.. ty, patrz, Wilk! - Kyo!Krzaczek i Kaoru!krzaczek w pośpiechu schowali się za pobliskim Tsukasa!drzewem.
Hizuś kiwał się raz w jedną raz w druga stronę, siedząc na pniu po jakimś drzewku i rozmyślając, co by tu zrobić. Wpatrywał się w swoje śliczne sznurówki w różowe gwiazdki, kiedy zaraz prz jego butach zobaczył czyjeś buty. W kościotrupy. Przez myśl przebiegła mu przestroga mamy, żeby uważać na dziwne typki, które noszą czarne ciuchy w kościotrupy, nabijane ćwiekami, obwieszone łańcuchami i różnym innym żelastwem. Chwiejnie podniósł wzrok do góry, a jego oczom ukazał się niebywały widok. Oto, przed nim stał wysoki czarnowłosy mężczyzna, w czarno-białym swetrze odsłaniającym ramiona, włosami powiewającymi delikatnie na popołudniowym halnym, i czarnych spodniach, obwieszonych łańcuchami. Na nadgarstku Hizuś zauważył opaskę nabijaną ćwiekami... i w momencie zapomniał o słowach mamy. Kiedy tak się przyglądał tej mrocznej istocie, zauważył że ma...ogon. Hizuś przestraszył się nienażarty. To był Wilk we własnej osobie! Już miał się zrywać do ucieczki, kiedy zjedzone czekoladki dały o sobie znać, i chłopak runął jak długi, przywalając głową w Kyo!Krzaczka, który zbliżył się nieco, by też oglądać to przecudne zjawisko, jakim był Zero!wilk. Zero podszedł do Hizusia z uśmieszkiem na swojej pięknej twarzy i delikatnie podniósł go z ziemi. Kopnął Kyo!Krzaczka, który wpadł na Kaoru!Krzaczka i potoczyli się nad brzeg urwiska. Kyo!Krzaczek kurczowo trzymał się Kaoru, zaś ten próbował utrzymać się wystającej gałązki tak sobie wisieli. Wracając do Zero... Posadził, a raczej położył Hizu na pniaku, ale ten zaczął mruczeć coś niewyraźnie i wymachiwać wszystkimi możliwymi kończynami. Zero, jako że był bardzo inteligentny zawołał Karyu!wiewiórkę, który pomógł mu utrzymać Hizusia w pozycji leżącej. ten jednak nadal bluzgał na biednego, bogu ducha winnego Wilczusia , wysywając go od zboczeńców, pedofilów i gwałcicieli. Zero wyjął z kieszeni Hizumiego kilka czekoladek z guaraną, które Hizuś podwędził z koszyczka babciowego. Hizuś.... a Hizuś tylko popatrzył na rękę, w której teraz znajdowały się obiekty jego westchnień, i pewny, że Czarnowłosy zaraz je mu zje, próbował wyrwać się Karyu!wiewiórce. Zero jednak nie przepadał za guaraną, i tak zwykle był bardzo wesoły. Pochylił się nad szamotającym się chłopakiem i wsunął jedną czekoladkę do jego ust. Hizuś zaskoczony takim obrotem spraw, z wdzięcznością popatrzył na napsatnika, powoli delektując się smakiem czekoladki. Zero, nie czekając dłużej, zaczął dobierać się do koszulki chłopaka, który jakoś tak... dał sobie spokój z obroną. Zero, rozdarłszy koszulę Hizu zaczął pieścić klatę Hizusia językiem. Zero zatrzymał rękę na wiadomym miejscu, a z ust Hizumiego wyrwał się odgłos.. rozkoszy.
Przenieśmy się teraz na drugi koniec lasu. Zauważmy, że las nie był zbyt duży, ale to zaraz. Nad brzegiem jeziorka siedzieli sobie... Jui!szop i Yasu!szop. Siedzieli tak sobie, i popjając tanie wino ze sklepu, rozmawiali o różnych sprośnych rzeczach. Yasu!szop co chwilę wrzucał jakieś niezidentyfikowane przedmioty, które trzymał w kieszeni do wody, a one wesoło pływały sobie po powierzchni. Nagle obaj podskoczyli jak oparzeni, patrząc na siebie znacząco. Z drugiego końca lasu dał się słyszeć dziki wrzask i miarowe dyszenie. Yasu!szop i Jui!szop nasłuchiwali...
-Oooooooch~~~~! Hizuuuuś~~~! Mooocniej!
Jui spojrzał na Yasu, który właśnie dostał.. porządnego krwotoku z nosa.
Zaświeciły mu się oczy. Z drugiego końca lasu dochodziły coraz głośniejsze wrzaski.
-Zeroooo.. och, Zero, jesteś taki sprośnyyyy~~~! AAAAAAAAAAAAAACH!!!! nie taaam, nie, nie dotykaj!
-Hizuuuś.... oooch Hizuuuś! AAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaach!!!!.. w momencie odgłosy ucichły. Jui!szop tymczasem, ignorując wszystko, rzucił się na zakrwawionego Yasu, wpijając mu się w smakowite usta i rozmazując krew po policzku. Yasu, zaskoczony odwzajemnił niespodziewany pocałunek, obaj stracili równowagę i wylądowali w wodzie, która na całe szczęście nie była głęboka. Turlając się, i nie odrywając od siebie z rozkoszą badali swoje podniebienia, obmywani przez delikatne fale jeziorka.
Tymczasem, Hizuś, wykończony przygodą z Zero, leżał na jego nagiej klacie i bawił się kosmykami jego pięknych, ciemnych włosów. Czekoladki powoli traciły swoje działanie, i Hizumi nagle przypomniał sobie, że przecież Zero!Wilk jest zły i powinien uciekać! Przypomniał sobie też, że przecież musi dostarczyć babci rzeczy, niestety już bez czekoladek, ale zawsze. Zerwał się z czarnowłosego, porwał koszyczek i pędem ruszył w stronę ścieżki do domu babci, bo z momentem, kiedy guarana przestała działać, Hizuś przypomniał sobie drogę. Zero tylko popatrzył za nim tęsknie, i już miał wstawać, kiedy poczuł niewyobrażalny ból siedzenia.
-Nigdy więcej nie będę na dole.... - powiedział do siebie Zero, zakładając gatki.
Hizuś jednak nadal żył tym przyjemnym, och jakże przyjemnym dotykiem Zero. Zaczął podskakiwać po drodze, co chwilę schylając się, żeby nazbierać trochę krzaczków dla babci, gdyż nie lubiał..a on..a kwiatków. A sztuczne, które wprost kochał..a niestety nie rosły w lesie. Nie zauważył cienia, który bezszelestnie przemykał się między drzewami, które parskały z oburzeniem, gdyż chcąc nie chcąc, zostały wymacane przez owego tajemniczego osobnika. Hizuś szczęśliwie dotarł pod drzwi domku babci i pociągnął za sznureczek, do którego był przywiązany dzwonek. Zazwyczaj, lecz nie tym razem.
Tym razem sznureczek był przywiązany do wiadra, po brzegi wypełnionego wodą, które wraz z pociągnięciem sznureczka wylało całą swoją zawartość na biednego Hizupturka. Ten wzruszył tylko ramionami, otarł kapiąca z włosów wodę i wszedł do środka. Z sypialni babci dochodziły podejrzane odgłosy... Hizuś przestraszył się nie na żarty. Zostawił koszyczek na stole w kuchni, zauważając kontem oka jakiegoś świerszczyka leżącego na blacie i podbiegł pod drzwi sypialni. Otworzył drzwi a tam... Kozi!Myśliwy dobierał się do spódniczki Maniusia! I co najdziwniejsze, z ust Many co rusz dało się słyszeć okrzyki rozkoszy, i w ogóle nic nie robili sobie z obecności biednego Hizumiego...Hizuś popatrzył jeszcze przez chwilę na wyczyny Koziego, odwrócił się na pięcie i wybiegł z chatki z płaczem. Wpadł prosto na Zero!wilka. Oczy miał całe we łzach, więc i obraz jakoś tak się mu rozmazał... więc nie poznał Zero za pierwszym razem. Zaczął krzyczeć i płakać jeszcze głośniej. Kozi, który był już na etapie koronkowych bokserek Many, wyleciał pędem na zewnątrz, zostawiając Maniusia rozwalonego na łóżku. Kiedy tylko zobaczył Wielkiego i Groźnego wilka, nie namyślając się wiele, wyciągnął swój łuk i wycelował w biednego wilczusia. Oczy Hizusia już wyschły, i zobaczył że to przecież Zero. Szybko podleciał do niego, z zamiarem zasłonięcia go swoim własnym ciałem!
Ale nie wyrobił!
I przygrzmocił w ziemię centralnie przed Kozim. Kozi wystraszył sie cholernie i wystrzelił z łuku nie w Zero, tylko w niebo! Na rezultat nie trzeba było długo czekać, gdyż już po chwili z nieba spadał Uru!Kaczka! Biedny Kozi uciekł do domu Many, zaryglował drzwi i słuch po nim zaginął. Uruha!Kaczka odczepił sobie z tyłka strzałkę, która wcale nie była ostra, miała tylko mocną przyssawkę na końcu. Zero i Hizumi patrzyli jak chwiejnie oddalał się od nich.
-Zero... on idzie wprost na to urwisko!
Nim którykolwiek z nich zdążył zareagować, Uruha spadał już sobie wesoło, gdyż nawet nie pomyślał o tym ,że umie latać. Po drodze tęsknym spojrzeniem obdarzyli go Kyo!Kraczek i Kaoru!Krzaczek, gdyż nadal sobie zwisali na nieszczęsnym urwisku. Zero uwodzicielsko spojrzał na Hizumiego, wziął go na ręce i przerzucił przez ramie, normalnie jak jakiegoś worka czy coś. Ale nie utrzymał go I Hizuś kolejny raz zaliczył glebę. Kolejna próba skończyła się z podobny skutkiem, w końcu Zero nie wytrzymał, chwycił Hizumiego za rękę i przetargał przez pół łączki, zatrzymując się przed dużą kupką mięciutkiego sianka. Rzucił go na owe sianko, a Hizuś aż jęknął kiedy to Zero wskoczył mu na kolana. Nagle Zero znieruchomiał, rozglądając się wokoło.
Zero...- zaczął nudzić Hizumi, grzebiąc coś przy bokserkach wilczusia.
-Cichaj. TAM JEST JAKIŚ PEDOFIL! -zawołał czarnowłosy, wskazując palcem w kupkę siana, która spokojnie leżała sobie kilka metrów dalej. Hizumi skierował wzrok na ową kupeczkę, i stwierdził że... porusza się... no sami wiecie jak. Zrzucił z siebie Zero, i podleciał cichutko na czworakach do sianka, a Zero tuż za nim. Sianko to było trochę wyższe niż ich, więc Hizuś troszkę się wychylił, a za nim Zero... i wpadli sobie tam. Otrzepali się, i spojrzeli na domniemanego zboczeńca, którym był... byli ...
Ruiza!Umpalump i Hide-zou!Umpalump!!
Obydwaj byli w fioletowych, umpalumpowych piżamkach i grali na Playstation w Mario! Ruiza darł się w niebogłosy:
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAch~~~~~~! Hide, Grzybek! uważaj, on cię zjeeeeeeeee!!!!
Byli tak zajęciu spieprzaniem przed grzybkami i innymi drapieżcami, że nie zauważyli nawet intruzów, którzy byli na tyle leniwi, że nie chciało im się wracać do swojego sianka. Hizuś zrobił małą ściankę z suchej trawy i wymościł dość duże miejsce. Zero natychmiast przystąpił do akcji. Pozbył się bokserek Hizumiego... i stanął jak wryty - skąd Hizuś wytrzasnął drugie bokserki!? I jeszcze taki... taki sprośny wzorek! Zero nie mógł pojąć, jak taka mała, potulna istotka może być aż tak zboczona! Nawet on nie miał bokserek w gołe panienki!!!
-Zero-kun! -krzyknął mu w ucho napalony Hizuś - długo się będziesz zastanawiał!? -ugryzł go w wargę.
Zero, niechętnie oderwał wzrok od bokserek chłopaka i wrócił do tego co zaczął. Powietrze pachniało pelargoniami, wypełniane okrzykami Hizumiego i ciężkim oddechem Zero.
Po tych wydarzeniach, Hizumi pokochał groźnego wilka całym swoim sprośnym serduszkiem i codziennie chodzili nad jeziorko. Jui!szop i Yasu!szop nie mogli już bez siebie żyć, praktycznie zrośli się ustami. Kaoru!kraczek i Kyo!krzaczek doznali wielkiego miłosierdzia Uru!Kaczki, który przypomniał sobie, że może latać, i obaj siedząc i grzejąc korzenie jakiegoś drzewka, które mruczało milusio, miziali się bez przerwy. Szyszek!mama, który z radością powitał Hizusia, przestraszył się nie na żarty, kiedy Hizumi przyprowadził Zero!Wilka do domu. Ale szybko się do niego przekonał, gdyż Zero niewiele różnił się od Hizu, często razem maltretowali biednego Kirito!kurę. A Kirito!Kura związał się z Aijim!kogutem i wszyscy żyli długo i szczęśliwie, nawet Maniuś i Kozi, ale oni wybili na Syberię, bo jak twierdził..a Maniutek!Babcia, panuje tam odpowiedni klimat dla jego cery, a za razem marzenia Koziego, by zobaczyć Maniusia w bikini legły w gruzach. No i wszystko żyło sobie swoim własnym, pokręconym życiem.
|
|